piątek, 9 grudnia 2016

Pomocna rękawiczka

        Na początku proszę o chwile ciszy dla wszystkich ludzi, którzy po alkoholu robią rzeczy naprawdę idiotyczne.


            Znacie to uczucie wolności, które przychodzi w każdy piątek? Myślicie sobie wtedy „YAY, TO BĘDZIE ZAJEBISTY WEEKEND!”.
           Nie jestem miłośniczką imprez, nie lubię się upijać, aczkolwiek raz na jakiś czas to robię. Oczywiście nie specjalnie.
           Był piątek, zdążyłam umówić się z koleżanką w szkole na jedno piwo. Wracałam do domu owinięta grubym szalikiem z czapką na głowie. Było cholernie zimno, jak na okres zimowy przystało.
           Przyszła godzina wyjścia. Żadnego szykowania, układania włosów, malowania ust – to tylko jedno piwo. Wypiję i uderzam z powrotem do swojego królestwa – łóżka. Przynajmniej taki miałam plan.
          Czas leciał tak szybko, jak pieniądze znikały z mojego portfela. Po jednym piwie stwierdziłam, że z chęcią wypiję następne. Po następnym stwierdziłam, że nic nie czuję, więc dlaczego by nie wypić trzeciego.
           W pewnym momencie uświadomiłam sobie, w jakim stanie jestem. Nie rozpaczałam, każdemu zdarza się upić. Show must go on, nie?
           Postanowiłyśmy odwiedzić kolegę w jego pracy. Był on od nas trochę starszy i pracował w sklepie całodobowym, więc pomimo późnej godziny pomysł wydawał się dobry. Trzeba dopowiedzieć, że cała nasza skromna impreza odbywała się na zewnątrz, przy pięknej zimowej pogodzie. Tak więc weszłam do pomieszczenia, gdzie temperatura wynosiła(strzelam) z dwadzieścia stopni. Oparłam się o ścianę i zaczęłam prowadzić intrygujący dialog ze znajomym, aż poczułam, że zaczyna robić mi się słabo.
           Wyszłam na zewnątrz, gdzieś zawędrowałam i przez trzykrotne „tak” od mojego żołądka pojęłam, że czas zwrócić to, co dane było mi wcześniej wypić. Bogowie pobłogosławili, obok mnie pojawiła się koleżanka.
           Wyobraźcie sobie dziewczynę, która pochyla się nad oszronioną trawką nie po ty, by podziwiać naturę.
          Stwierdziłam, że ktoś musi mi trzymać włosy. Moje drogocenne, blond włosy. Prosiłam o to koleżankę, która zaczęła posyłać w moją stronę dziwne spojrzenia. O co jej chodziło? To tak wiele? Moje prośby zmieniły się w błaganie przez łzy, na co ta w końcu się zgodziła.
           Wyobraźcie sobie dziewczynę, która pochyla się nad oszronioną trawką nie po ty, by podziwiać naturę. Wyobraźcie sobie dziewczynę, która prosi swoją koleżankę, by przytrzymała jej włosy, chociaż jest obcięta na chłopaka.
            To jedna z moich życiowych porażek, szkoda, że nie jedyna!
           Wytarłam w coś usta, chciałam wywalić, ale okazało się, że w ręce trzymam rękawiczkę koleżanki.
           W głowie tylko jedno „Jezus Maria, ona mnie chyba zapierdoli.”
            Koleżanka tego nie zauważyła, założyła rękawiczkę z powrotem i do tej pory prawdopodobnie jej nie wyprała.
            Znów robi się zimno(wcale nie przez zimę), a ja omijam moją znajomą szerokim łukiem, żeby nie patrzeć na te rękawiczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz